RADOMSKO
SPACERKIEM PO MIEŚCIE.
|
Szalety i stare księgi.
Zdawać by się mogło, że te tematy są sobie bardzo odległe - a jednak prawda może być zaskakująca.
Ciepłe dni, kwietnia i początku maja, zachęcały do spacerów po „Grodzie nad Radomką”. Pewnej niedzieli spotkałem dobrego znajomego, bardzo ciekawego człowieka i radomszczanina, z którym łączy mnie sympatia od wielu dziesięcioleci Mieczysława Kasprzyka. Miła rozmowa przeplatana wspomnieniami, które tworzyć by mogły piękną i wartościową książkę, trwała długo. Umówiliśmy się na ciąg dalszy wspomnień, może coś się z tego „upichci”.
|
|
|
|
Jak to normalnie bywa na długich spacerach, przychodzi pora aby wejść w kontakt z miejskim szaletem, chyba jedynym w mieście. Niestety niedziela, więc obsługa także na spacerku – zamknięte, co stwierdziłem z przykrością. Mężczyźni raczej nie mają większych problemów w takich sytuacjach, o czym świadczy wydobywający się odór mocznika z niektórych bram i piwnic. Częste są też widoki „podlewaczy dbających o drzewa i krzewy”, aby nie podeschły.
|
|
Postanowiłem poszukać jakiegoś kulturalnego miejsca o wiadomym przeznaczeniu. Niedaleko centrum miasta znalazłem prywatny i otwarty WC–et. Nie polecam z wielu względów. Brak gumiaków zmusił mnie do wycofania się i dalszych poszukiwań.
|  |
|
 |
Sprawdziwszy zawartość portfela zdecydowałem się na skorzystanie z potrzebnego coraz bardziej pomieszczenia w jakimś lokalu. Wiem z doświadczenia ostatnich lat, że są to miejsca zadbane i pachnące, ale nie wypada wchodzić do nich z ulicy i po skorzystaniu wychodzić. To są lokale prywatne, właściciele ponoszą odpowiednie koszty utrzymania tych pomieszczeń w należytym porządku zbliżonym do „europejskiego” i należy w tych kosztach partycypować. Trzeba się rozgościć, wypada cos zamówić i wówczas jako gość można ze spokojnym sumieniem udać się do upragnionego pomieszczenia. Trafiło mi się czyściutkie miejsce, choć zastanawiało mnie, co zrobi jego „mieszkaniec”. Byłem zaskoczony pełną akceptacją i przyjaznym machaniem ogonem. Zapewniam, że ten psiaczek nie gryzie i jest przyjaźnie nastawiony do każdego wchodzącego.
|
|
Konsekwentnie szukając dalej trafiłem do lokalu gdzie po rozlokowaniu się i odpowiednim zamówieniu spostrzegłem stare woluminy jako dekoracja przyjemnego wnętrza.
|
|
|
 |
Uzyskałem zgodę, aby je zobaczyć z bliska.
Miesięcznik poświęcony kaznodziejstwu polskiemu tom X z roku 1911.
|
|
Wolumin z 1865 roku. |
|
|
 |
Rocznik Teologiczny z 1937 roku.
|
|
Dokumentacja prasowa z lat 60–tych ubiegłego wieku.
Z przyjemnością dotykałem tych starych ksiąg i pomyślałem sobie, że gdyby nie zamknięty szalet miejski to chyba nigdy nie zobaczyłbym tych staroci, bo piwo najlepiej smakuje mi w domu.
Tak, więc szalety a właściwie ich poszukiwanie w tym przypadku miało ścisły związek ze starymi księgami. Tylko za wydane pieniążki siusiałbym w miejskim szalecie codziennie przez dwa miesiące.
Spacerowicz kwiecień–maj 2005
/Tekst, foto Z. Wiśniewski/ |
|
|